
Od Bochni do zamku w Wiśniczu dzieli nas 15 minutowa jazda samochodem, tak więc szkoda byłoby nie udać się do tego miejsca. Droga jest kręta – ale wjeżdżając do Wiśnicza (jadąc od Bochni), po lewej stronie widać majestatyczny zamek. Jest też miejsce na zaparkowanie – aby zrobić super zdjęcia (patrz powyżej)
Zamek w Wiśniczu, jest to największy po Wawelu zamek w Małopolsce. Znajduje się na północnym skraju cypla wcinającego się w dolinę Leksandrówki. Ma formę regularnej, czteroskrzydłowej budowli z dziedzińcem i czterema wieżami. Jego początki wiążą się z działalnością gospodarczą Kmitów herbu Szreniawa, którzy około połowy XIV w. rozpoczęli tworzenie wokół Wiśnicza klucza posiadłości ziemskich. Wzniesiony w tym czasie zamek pełnił funkcję obronnej rezydencji właścicieli.

Fundatorem warownej siedziby był Jan Kmita, sprawujący w latach 70. XIV urzędy starosty sieradzkiego, ruskiego i krakowskiego. Po raz pierwszy istnienie zamku („castrum”) poświadczają rachunki żup bocheńskich z lat 1396.
Rezydencja pozostawała w posiadaniu Kmitów aż do śmierci Piotra (1553), wojewody krakowskiego (1536-53). Od r. 1554 zamkiem władali Barzowie i Stadniccy, a w r. 1593 nabył klucz wiśnicki Sebastian Lubomirski, który wystarał się u cesarza Rudolfa II o przyznanie mu tytułu „hrabiego na Wiśniczu”. Jego syn Stanisław w latach 1615-21 przebudował rezydencję i umocnił pięciobokiem fortyfikacji bastionowych według projektu Macieja Trapoli.

W kurtynie wschodniej zwraca uwagę barokowa brama wjazdowa w formie łuku tryumfalnego (1621). Lubomirski był też fundatorem obronnego klasztoru karmelitów bosych, wzniesionego na południe od zamku, na terenie ogrodu zamkowego, oraz założycielem miasta Nowy Wiśnicz (1616).

W posiadaniu Lubomirskich Wiśnicz pozostawał aż do połowy XVIII w. Wówczas stał się własnością Sanguszków, a później Potockich i Zamoyskich. Po pożarze w r. 1831 został opuszczony i zaczął popadać w ruinę. Od całkowitej dewastacji uchroniły zamek remonty podjęte przez Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich, które odkupiło w r. 1901 swą dawną siedzibę.

Przy zamku znajduje się kilka bezpłatnych parkingów, tak więc zawsze gdzieś uda się zaparkować. Zamek można zwiedzać od godziny 8:00 do zamknięcia o godzinie 18:00. O szczegółowych godzinach zwiedzania – zapraszam na stronę zamku.
Ceny biletów od 15 zł ulgowy / 22 zł normalny.

Zwiedzanie z przewodnikiem trwa około godziny. Poruszamy się w kilkunastoosobowych grupach. Przewodnik ciekawie opowiada prowadząc gawędę oprowadza po zamku. W każdej sali jest możliwość samodzielnego zapoznania się z eksponatami. Jest informacja o każdym eksponacie. Jest i czas na zrobienie zdjęć. Każda z sal jest bogato wyposażona (meble z epoki, obrazy, stroje, zastawa stołowa), tak więc możemy poczuć się jak w byśmy byli na zamku w czasach jego świetności. Zwiedzanie rozpoczynamy od kuchni, przechodzimy kolejne komnaty i kończymy zwiedzanie na tarasie widokowym. Czas szybko mija, tak więc nawet dzieci się nie nudzą podziwiając prezentowane eksponaty.

Przy zamku znajduje się również Restauracja Figatella, która skusiła mnie abym spróbował dań przygotowanych z nutą historii i według przepisów inspirowanych pierwszą polską książką kucharską „Compendium ferculorum, albo zebranie potraw”, wydaną w 1682 roku, która powstała na wiśnickim zamku. Jej autorem był kuchmistrz wojewody krakowskiego Aleksandra Michała Lubomirskiego, Stanisław Czerniecki.

Są to dania staropolskie jak rosół polski z kapłona lub gęsiny, kurczęta w sosie z leśnych grzybów, kalmary, polskie ślimaki zapiekane w maśle, węgierskie gołąbki z liści kiszonej kapusty i wędzoną papryką, burgera z jelenia czy staropolski bigosek z koguta. Skusiłem na burgera z jelenia i powiem Wam – palce lizać. Kuchnia jest autorska, trochę w stylu “slow food”, tak więc trzeba trochę poczekać – ale potem jaki jest apetyt ?. Polecam gorąco!