Dziś zabiorę Was do Andaluzji – niesamowitego regionu południowej Hiszpanii. Odwiedziłem tam między innymi słynną Rondę. Droga do tego miasta prowadziła w góry pełne zakrętów i wzniesień oraz zatykających dech w piersiach widoków.
Po 150 km od Torremolinos docieram do tego słynnego miasta. Jest ono położone po obu stronach wąwozu rzeki Guadelevin. Ronda składa się z dwóch dzielnic: Ciudad, czyli części arabskiej i Mercadillo, czyli nowszej części powstałej po rekonkwiście.
I teraz trochę historii. Rondę opanowali Maurowie już w XI wieku. Stała się stolicą małego państwa Taify. Dopiero w 1485 roku miasto zostaje zdobyte przez Ferdynanda III i kończy się się pakowanie Maurów w tym mieście.
Po opuszczeniu busa spaceruję po nowej części Rondy i udaje się w kierunku parku, na końcu którego jest urwisko. W dole płynie rzeka Guadelevin. Z tego miejsca rozciągają się niesamowite widoki. Tuż za widocznymi górami znajdują się: Kadyks, Gibraltar i północne wybrzeże Maroka a więc …to już Afryka! Z parku ścieżka prowadzi do areny byków (Plaza de Toros) – otwartej pod koniec XVIII, a dokładnie w 1785 roku . Jest to najstarsza arena dla byków na świecie. Mieści ona 5000 miejsc . Obecnie walki byków odbywają się tu raz na rok – w pierwszą niedziele września – w święto narodowe.
Plaza de Toros można zwiedzać. Mieści się tam Museo Taurino pokazujące historie corridy, olśniewające stroje torreadorów, nakrycia głowy ozdobione paciorkami, cekinami i wstążkami. Zaprezentowane są tu również zdjęcia słynnych matadorów. Można też wejść na arenę i poczuć się jak torreador. Ale byków brak. Tylko turyści. Trudno… Z bykiem zmierzę się innym razem 😉
Z Plaza de Toros udaje się w kierunku słynnego mostu Puente Nuevo. Mieści się on tuż za Plaza de España. Jest to monumentalny most o wysokości 100 m, zbudowany w 1793 r przez José Martin de Aldehuela. Kunszt budowniczych widać gołym okiem. W dole płynie rzeka. Wrażenia niesamowite. W mieście jest też drugi most zwany Puente Viejo.
Wokół mostu mnóstwo miejsc do zrobienia zdjeć no i oczywiście liczne bary gdzie można wrzucić coś na ząb – czyli przysłowiowe tapas, czy tez schłodzić się browarkiem małym lub dużym (caña lub pinta). Po przejściu przez most trafiamy na starą część miasta – dzielnicę muzułmańską. Wąskie uliczki prowadzą mnie wprost do … winiarni – Bodegas la Sangre de Ronda. Ciekawe miejsce … Można popróbować lokalnych win z Rondy i Sierras de Malaga. Mnie przypadło do gustu tym razem ciut słodkie wino – w sumie jestem w okolicach Malagi. W winiarni mieści się też muzeum historii produkcji wina i spacerując po muzeum odkryłem piwniczkę z winami. Pociekła mi ślinka…
Spędziłem tam trochę czasu. Uraczony tym napojem bogów kieruję się zacienionymi uliczkami do kościoła przebudowanego z meczetu. Minaret jako dzwonnica. Jest to kolegiata Santa Maria la Mayor – powstała w XV w. Ciekawe połączenie stylów architektonicznych. Zewnętrzna część budynku składa się z kwadratowej dzwonnicy z ośmioboczną nadbudówką i fasady w formie loggi.
Z tego kościoła wracam spacerkiem przez Puente Nuevo do nowszej części miasta. Tam, wśród niezliczonych barów oddaje się uczcie tapas. Jest tez okazja nabycia pamiątek np. stylowych wahlarzy – tak przydatnych podczas hiszpańskich upałów.
Najedzony idę ociężałym krokiem na przystanek autobusowy aby wrócić do hotelu. Po drodze zatrzymuję się na chwilę w przepięknym kurorcie Marbella. Jest to najdroższy kurort w całej Hiszpanii. To tu szejkowie maja swoje wille – pałace i tu znajduje się port pelen przepięknych jachtów. Podając za przewodnikiem:
„nieprzerwany ciąg eleganckich aut przemieszcza się „złotą milą”; biegnącą szpalerem niezliczonych barów i luksusowy hoteli z cenionymi przez przewodnik kulinarny Michelin restauracjami „Marbella”, w których miejsca przy stoliku są przedmiotem pożądania.
Ja zaś udałem się na malutką starówkę na Plaza de Naranjos. Jest to plac otoczony typowymi białymi andaluzyjskimi domami i 3 historycznymi budowlami : Casa Consistorial, Casa del Corregidor i Ermita de Santiago. Pośrodku placu znajduje się renesansowa fontanna otoczona drzewami pomarańczy, zasadzonymi w roku 1941. Obecnie gdzie wsród drzew pomarańczowych jest mnóstwo ogródków restauracji. Życie tam toczy się leniwie, bez pośpiechu. Może czas porzucić Mordor i …
Rozmarzyłem się. Jeszcze nie w tym roku…