1000 km przygód jadąc przez Szkocję (część 1)

Do tej wycieczki długo się przygotowywałem. Tyle rzeczy do zobaczenia i miejsc do odwiedzenia. Co wybrać, gdzie pojechać, gdzie nocować? Wybór naprawdę był ciężki. Finalnie doszedłem do wniosku, że wyznaczam sobie milestones i top see lokalizacje, a resztę uszczegółowię się na miejscu – trochę dynamicznie. W pierwszym momencie myślałem, ze będzie to robione na przysłowionego “wariata”, ale suma summarum wyszła z tego niezapomniana przygoda.

Pierwszym punktem milowym mojej wędrówki po Szkocji była wizyta w Huntly w destylarni Glendronach. Przed nami było prawie 300 km jazdy aby zdążyć na umówione spotkanie na 14:00. Czekało na mnie wykupione 3 miesiące wcześniej zwiedzanie destylarni, poznanie procesu produkcji whisky i ekskluzywna degustacja na koniec tego spotkania. Bilety rozchodziły się bardzo szybko – gdyż było to kameralne spotkanie dla kilku osób. Tak więc presja duża. Ruch lewostronny, włączanie się do ruchu i jazda na rondzie – to było duże wyzwanie. Ale potem już było spokojnie – aby tylko był jakiś samochód przede mną -i nie ma problemu z manewrowaniem 😀

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Typowy widok w Highland

Wyjeżdżając z Glasgow – wychodziło słońce i robiło się ciepło – patrząc że to połowa września. Ruch nie za duży, tak więc jechało się sprawnie. Po drodze mieliśmy zjechać do Stirling aby zobaczyć ruiny zamku ale ożywiona rozmowa w samochodzie sprawiła, że przejechaliśmy zjazd. Uff. Trudno się mówi. Natomiast po niecałej godzinie postanowiliśmy zrobić małą pauzę – i zajechaliśmy do destylarni Tullibardine, która znajduje się przy drodze A9 za Greenloaning a przed Auchterarder. Było rano, właśnie zaczęli otwierać centrum dla zwiedzających. Starszy Pan przywitał nas przy wejściu i opowiedział krótko i zwięźle o historii destylarni i jej produktach. Czekał na grupę ale chyba się spóźnili, tak więc mógł z nami luźno porozmawiać.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / destylarnia Tullibardine widziana z A9

Desylarnia Tullibardine mieści się zabudowaniach jednego z najstarszych szkockich browarów – 1488 r. W roku 1947 r. browar został przekształcony w destylarnię. Co do nazwy – zawdzięcza ją dzięki pobliskiemu wrzosowisku o tej samej nazwie – Tullibardine Moor. (roczna produkcja ok. 2,2 mln l).

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Visitors Center

Miło spędziliśmy z nim czas, słuchając o historii produkcji whisky w tej destylarni. Po zrobieniu kilku zdjęć ruszyliśmy dalej. Krajobraz za oknem się zmieniał. Pola i wzgórza. Po prostu sielanka.
Grubo po 13:00 dotarliśmy na miejsce w Huntly. Zjazd z autostrady na prawie polne dróżki, gdzie przed kołami auta przebiegały bażanty i inne ptactwo – po prostu niesamowite. Oznakowania na drodze były prawidłowe i nawigacja nas też dobrze poprowadziła – tak więc dotarliśmy na miejsce bez opóźnień. Destylarnia Glendronach przywitała nas słońcem i temperaturą 20 stopni. Czekając na nasz tour raczyliśmy się popołudniową kawą. Americano smakowało wyśmienicie. Do kawy dostaliśmy krówkę z nadzieniem o smaku whisky – pycha.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Widok na zakład w Huntly

Nasz przewodnik Ian przybył o czasie. Rozpoczęliśmy zwiedzanie destylarni. W kilku słowach streszczę Wam jak wygląda produkcji whisky. Do produkcji whisky potrzeba 3 składników – jęczmień, woda i drożdże. Proces produkcji jest bardzo prosty.

Pierwszym procesem jest słodowanie. Do fermentacji alkoholowej potrzebny jest cukier – on powstaje ze skrobi w kiełkującym zbożu. Aby zatrzymać ten proces należy suszyć ziarno. Tak zesłodowane zboże jest mielone. Do takiej “mąki” dodaje się gorącej wody. W ten sposób powstaje zacier. Ostudzony już zacier mieszany jest ze specjalnymi drożdżami. Tak przygotowany wywar trafia do specjalnych kotłów zwanych “washbacks”, gdzie rozpoczyna się fermentacja – trwająca w zależności od destylarni 2 do 3 dni. Po fermentacji otrzymuje się brzeczkę – napój alkoholowy podobny do piwa, który następnie jest filtrowany.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Miedziane pojemniki na zacier
Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Sosnowe washbacks – gdzie przebiega fermentacja

Drugi proces jest to bardzo ważny etap – czyli destylacja. W Szkocji zgodnie z prawem whisky musi zazwyczaj być destylowana dwukrotnie. Dlatego też w każdej destylarni znajdują się pary alembików – Wash still i spirit still. Z pierwszej destylacji powstaje tzw. low wines (o mocy ok. 25%). Po powtórnej destylacji powstaje destylat tzw new make spirit o mocy ok 70-80%. Następnie rozcieńczany jest do pożądanej mocy – zazwyczaj jest to ok 60-65%. Tak przygotowany trafia do dębowych beczek.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Alembik (pot still)

Trzeci proces to maturacja – czyli dojrzewanie w dębowych beczkach. Zgodnie ze szkockim prawem whisky szkocka musi spędzić min. 3 lata w beczkach po dębie amerykańskim – po bourbonie.

Zobaczyliśmy praktycznie każdy etap produkcji – zabrakło tylko napełniania beczek już gotowym destylatem – ale póżniej mieliśmy możliwość wejść do magazynu, gdzie leżakują beczki wypełnione destylatem.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Jeden z magazynów w destylarni Glendronach

Na koniec naszej wycieczki wróciliśmy do przepięknego pokoju, gdzie czekała nas ostatnia część tej wycieczki – czyli smakowanie wybranych trunków – jak finish w beczkach po sherry wpływa na smak gotowego produktu.

Kilka słów o destylarni Glendronach – w języku gaelickim oznacza „jeżynową dolinę„. Zakład oficjalnie został otworzony w 1826 r przez James’a Allardice’a. Przez szereg lat kierownictwo zakładu bardzo konsekwentnie trzymało się tradycyjnych metod produkcji. W 2008 r. gorzenia przeszła finalnie w ręce spółki Benriach Distillery (ostatnio kupiony przez firmę Brown Forman – amerykańskiego producenta znanej Tennessee Whiskey – czyli Jacka Danielsa, którzy w przeciągu kilku lat uczynili z tego nieco podupadającego zakładu produkcyjnego w bardzo obiecują gorzelnię, która zaczęła odnosić sukcesy na rynach światowych. (bieżąca produkcja 1,3 mln l rocznie).
Pełni wiedzy, wrażeń zapachowych i smakowych ruszyliśmy dalej w podróż (sic! dla kierowcy zawsze są dostępne porcje na wynos w specjalnych buteleczkach) aby wszystko było zgodne z przepisami drogowymi. W nawigacji wpisaliśmy Duffton i udaliśmy się do serca Speyside – najbardziej dorodnego w destylarnie regionu Szkocji.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / beczki, beczki wszędzie… tutaj przy drodze do Duffton.

Po drodze minęliśmy bednarzy, którzy reperują beczki. Pięknie to wygląda, nieprawdaż?
No i dotarliśmy do Duffton – po drodze zajechaliśmy do Mortlach, Balvenie i na dłuższą chwilę zaparkowaliśmy w Glenfiddich. Tutaj wszystko zrobione jest z przepychem jak na największego producenta szkockiej przystało. Niebo trochę popłakało, my też. Było ciekawie.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Glenfiddich Distillery

Kilka słów o Glenfiddich. Destylarnia została założona w 1886 r., natomiast w 1969 r. jako pierwsza otworzyła się na zwiedzających tworząc Visitor Center. Glenfiddich w języku gaelic znaczy – “dolina jeleni”. Postać jelenia znajduje się tez na każdej butelce tej whisky. Produkcja to średnio 21 mln l trunku rocznie.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Wspomnienia z Visitors Center.

Tak pełni wrażeń po wizycie w Glenfiddich udaliśmy się do Aberlour, gdzie spędziliśmy noc. Bankhouse B&B – bardzo fajna miejscówka. Mały hotelik ale urocza obsługa. Ranem przywitało nas naprawdę smaczne szkockie śniadanie. Przepyszne. Był bekon, jajko sadzone, pomidorki z grilla, pieczone kiełbaski, pieczarki, black pudding i oczywiście fasolka. Do tego mnóstwo tostów, sok, herbata i kawa.

Fot. Tomasz Jakubowski / MojeWedrowki.pl / Jedna z pozycji śniadania – wyśmienite Scottish breakfast w Bankhouse B&B

Posileni udaliśmy się w dalszą wędrówkę. Trochę miejsc wpisaliśmy na listę – tak więc nie będziemy się nudzić.

cdn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.